Kończący Tour trzeci, zarazem najdłuższy i królewski etap przed nami. Peleton wraca do Apulii. Etap bez znaczących i sztywnych podjazdów. Jednakże profil trasy przez pierwsze 70 km wytchnienia nie daje pnąc się w górę. Na dwudziestym kilometrze do uciekającej dwójki dołącza lokalna legenda kolarska i w trójkę po zmianach udaje się nadrobić cenne sekundy nad resztą grupy, których to sekund uciekająca dwójka nie odda już do mety.
Po kolejnych dziesięciu kilometrach wspaniała Gravina in Puglia z unikatowym kamiennym mostem i znowu wracamy do "007", bo to co w filmie jest jedną sceną faktycznie jest połączeniem dwóch miasteczek. Czego to 10. muza nie potrafi?
Kolejne kilometry pod górę przez Park Narodowy Alta Murgia. Nitka Strada Provincionale 238 ciągnie się przez płaskowyż i otwarte przestrzenie pól i łąk niemal niezmąconych zabudowaniami. Droga zarastająca pnączami, które zabierają asfalt. Po obu stronach wysokie kopry i inna dzika roślinność. Znowu jakby świat zombie, nie ma ludzi, nie ma aut. Natura przejmuje panowanie.
Długie kilometry na autopilocie zanim ukazała się kolejna perła na trasie wyścigu - tym razem średniowieczna budowla - Castel del Monte. Jedyna w dniu dzisiejszym premia górska i od tego momentu już tylko w dół. Ostatnie 40 km w kierunku Adriatyku. Wjeżdżamy na rundę po obwodnicy Bitonto okalającej miasto idealnym okręgiem. Patrząc na mapę można odnieść wrażenie, że budowniczowie tej drogi wyznaczyli ją za pomocą cyrkla. Etap się dłuży, wydaje się, jakby tą rundę wokół Bitonto kolaże robili trzy razy.
Słońce dogrzewa, a wiatr od Adriatyku chce sprawić, aby ostatnie kilometry były zapamiętane na dłużej. Na szczęście świadomość ukończenia touru dodaje energii.
Po 137 km śmiałkom udaje się dotrzeć do mety w okolicach portu w Bari.
A czego nie odda słowo i powyższa relacja (a także poprzednie z I [klik] i II [klik] etapu), niech pokaże obraz.
Polecamy spróbować samemu.
Komentowali dla Państwa only travelers left alive.