2017 – ależ to był rok!

Cześć, dzięki za odwiedziny!

Dopiero się ogarniamy na blogu, więc o wyrozumiałość prosimy (a i uwagi chętnie przyjmiemy).

Na początek podsumowanie roku 2017 w telegraficznym skrócie – żebyście mieli zajawkę tego co w najbliższym czasie się u nas pojawi.

Wniosek z tego prosty- trzeba żyć tak, aby marzenia stawały się wspomnieniami… trzeba żyć tak, aby mieć wokół siebie ludzi, z którymi po te marzenia można sięgać. Miał rację ten, kto napisał „Happiness only real when shared”. I z jednej strony trochę żal, że 2017 właśnie przeszedł do historii, ale z drugiej strony wyzwania przyjęte na kolejne miesiące, sprawiają, że 2018 przywitaliśmy z radością.
Sobie i Wam życzymy, aby nadchodzący rok był co najmniej tak wspaniały jak poprzedni.

M&M

31.12.2016

Coś się kończy, coś się zaczyna…
Najpiękniejszy wschód słońca oglądany ze szczytu Babiej Góry mógł oznaczać tylko jedno: to będzie dobry rok.

STYCZEŃ

Pewnego styczniowego popołudnia zamykamy biuro o 17:00 jak zwykle. Zamiast do domów udajemy się jednak w zupełnie innym kierunku. Budzimy się na drugi dzień w Wenecji. Jest piątek 13-tego a weekend dopiero się rozpoczyna…

LUTY

Luty mija nam pod znakiem górskich wędrówek. Okazuje się, że zimowe Tatry są całkiem fotogeniczne a najlepiej im w czerni i bieli.

MARZEC

W marcu żegnaliśmy zimę z przytupem w skutych lodem Karkonoszach. Tydzień później przyszła wiosna… a właściwie włoska PRIMAVERA.

KWIECIEŃ

Zamiast krokusów, szukamy przebiśniegów pod Mogielicą, wielkanocne śniadanie jemy w Ulsterze a zaraz potem wylatujemy w kierunku Afryki.

MAJ

Sponsorem maja była liczba 4167. Dokładnie 1 maja stanęliśmy na najwyższym szczycie Afryki Północnej – Djebel Toubkal. Jeżeli zastanawialiście się czy można poryczeć się ze wzruszenia po wejściu na górę, to odpowiadam: tak, można.
Maj był też miesiącem, w którym setki śmiałków postanawiają przebiec wzdłuż i wszerz Beskid Wyspowy podczas Ultra Trail Małopolska. Ktoś musiał ogarnąć to rozbiegane towarzystwo. Na jeden weekend na Turbaczu powstało centrum dowodzenia kryzysowego

CZERWIEC

To był miesiąc nienerwowej podróży przez Czechy, Niemcy i Austrię. W drodze pod masyw Zugspitze odwiedzamy bajkowe czeskie miasteczko, zamek szalonego króla i stadion widmo.
Na urodziny dostaję w prezencie kozicę (w końcu!)

LIPIEC

Lipiec był jak u Hitchckoka. Najpierw było „trzęsienie ziemi” a potem napięcie rosło.
Zaczęło się od Przełęczy Krzyżne a skończyło się na Alta Via w Alpach Bergamskich.

SIERPIEŃ

Słowo się rzekło, klamka zapadła, odwrotu nie ma… Kierunek-NOWA HUTA!

WRZESIEŃ

Wreszcie jest! Nasza, piękna, polska, złota… JESIEŃ. Trzeba czerpać z niej garściami.
Na listę najulubieńszych gór przebojem wchodzi Ćwilin.

PAŹDZIERNIK

Przedłużamy sobie lato mieszkając w Walencji, wygrzewamy się w górach w ostatnich promieniach jesiennego słońca, ale wiatr znad tatrzańskich szczytów nie pozostawia wątpliwości: winter is coming!

LISTOPAD

W listopadzie wyraźnie zwalniamy. Cieszymy się sobą i miastem, w którym dane jest nam mieszkać i które daje nam tak wiele możliwości. Kreślimy w głowach na papierze kolejne wersje „Projektu Stalove”.
Okazuje się, że są jeszcze tacy, który chcą słuchać o naszej marokańskiej podróży.

GRUDZIEŃ

Przyszła zima – biała, bajkowa, mroźna (przynajmniej na chwilę). Doświadczamy superpełni nad Tatrami i zachodu słońca na Mogielicy.
I znów biegają po Beskidzie Wyspowym. Tym razem centrum dowodzenia staje się Baza Lubogoszcz.