Halo Ziemia!
Dotarliśmy do zbiornika wodnego położonego na rekordowo niskim poziomie. Aparatura wskazuje depresję ponad 400 m poniżej poziomu morza.
Niebiańskie, białe plaże zaobserwowane na zdjęciach satelitarnych okazały się złożami soli.
Kryształy soli pokrywają cały brzeg zbiornika. Zasolenie zbiornika przekracza 30%. Poszukiwania jakichkolwiek złożonych form życia okazały się bezskuteczne.
Ruszamy dalej…
Gdyby Morze Martwe było naprawdę morzem, to Mount Everest miały ponad 9260 wysokości. Słone jezioro jednak nie jest częścią większej wody i jego lustro nie jest względnie wyrównane do przyjętego “poziomu zero”.
Nie dosyć, że Morze Martwe znajduje się pod poziomem… morza, to jeszcze jest położone w bezpośrednim sąsiedztwie najniższego suchego skrawka Ziemi. Pamiętam, jak w podstawówce uczyłem się o depresji w Polsce i wyobrażałem sobie to jako wielki dół, w którym potrzeba ogromnej pracy ludzi tworzących tamy i zapory, aby morze się do tego dołu nie wdarło. Tymczasem Raczki Elbląskie na Żuławach Wiślanych to niespełna 2 metry poniżej poziomu morza.
Depresja w okolicach Morza Martwego przekracza metrów czterysta.
O ile pierwsza część popularnie stosowanej nazwy zaprzecza ogólnie przyjętej definicji, to druga jak najbardziej odnosi się do przestrzeni. W Morzu Martwym nie ma ryb ani roślin. Występują tam ponoć jedynie bakterie, które do tego specyficznego miejsca przywykły. Cała reszta fauny i flory zasolenia nie wytrzymuje.
Jezioro zanika. Paruje z każdym rokiem i zmniejsza swój obszar. Lustro wody się obniża odsłaniając szarą skorupę gdzieniegdzie popękaną. Od strony Jordanii jest stosunkowo mało kurortów i tylko w kilku miejscach można w miarę łagodnie zejść do wody.
Jednego dnia będąc w Jordanii można spacerować po powierzchni “czerwonej planety”, aby drugiego dnia po kilkudziesięciokilometrowej podróży autem przejść się po pustyni i skorupie soli równie nieziemskiej co Wadi Rum (na fotorelację z którego zapraszamy pod tym linkiem).